Dzisiejsza "Rzepa" donosi, że we Francji trwa baby boom i jest to dowód na skuteczność tamtejszej polityki prorodzinnej. Jednak uważna lektura tekstu i znajomość kontekstu prowadzą do wniosków niemal dokładnie odwrotnych. Przeanalizujmy sytuację krok po kroku.
1. We Francji rodzi się się 1,98 dziecka na kobietę, czyli bardzo blisko współczynnika zastępowalności pokoleń (2,07).
Blisko, ale go nie osiąga. Sytuacja we Francji jest zła, a to że w innych krajach UE współczynnik jest niższy, świadczy wyłącznie o tym, że w ich przypadkach jest już zupełnie tragicznie (w tym w Polsce z marnym 1,28 - spójrzmy prawdzie w oczy: jako naród wymieramy).
2. "W 2008 roku aż 12,8 procent dzieci urodziło się w takich rodzinach. W 1998 roku było to zaledwie 8 procent, a tuż po wojnie poniżej 5 procent."
I to jest klucz do rozumienia całego tekstu.Sukcesywnie rośnie liczba dzieci imigrantów we Francji - a nie, jak tego chce oficjalna propaganda, ludności "rdzennej" (wiem, że to niepoprawne politycznie, ale co tam). Do tego należy wziać pod uwagę, że obywatelstwo francuskie, zwłaszcza jak się pochodzi z dawnych kolonii, zdobyć jest raczej łatwo. A ilu jest obywateli Francji w pierwszym i drugim pokoleniu, którzy specjalnie zasymilowani z cywilizacją europejską się nie czują? Ile dzieci rodzi się w związkach właśnie tych "nowych" obywateli? Jakie jest etniczne pochodzenie tychże obywateli - bo Francuzem jest i Zinedine Zidane, i Nicholas Sarkozy, i Jacques Chirac.
3. "Według prognoz CIA w tym roku wskaźnik urodzeń we Francji wyniesie 1,98 dziecka na kobietę. Byłby więc niższy niż w 2008 r. Czyżby Francuzi mieli przestraszyć się kryzysu?"
Niekoniecznie. Wystarczy spojrzeć na piramidę wieku we Francji:
Jak widać, po prostu zdarzają się co jakiś czas sukcesywne echa poprzednich wyży demograficznych i sytuacja niespecjalnie się zmienia tak naprawdę - natomiast jeśli od tej "stazy" odejmiemy rosnący odsetek imigrantów i dzieci ze związków "mieszanych", okaże się że "rdzennej" ludności tak naprawdę wcale nie musi przybywać.
Wniosek: autorka artykułu padła ofiarą dezinformacji, polegającej na manipulacji kontekstem. Z przytoczonych danych nie wynika, by polityka prorodzinna, z gruntu socjalistyczna w przypadku Francji, przynosi efekty. Można, a chwilami nawet trzeba, tłumaczyć je również na inne sposoby.