Dominik Smyrgała Dominik Smyrgała
685
BLOG

17,77 zł, czyli Matka Polka wrogiem klasowym

Dominik Smyrgała Dominik Smyrgała Gospodarka Obserwuj notkę 7

Debata na temat zasiłków macierzyńskich dla mam prowadzących działalność gospodarczą zbliża się niebezpiecznie do poziomu całkowitej aberracji intelektualnej. Polska znajduje się w stanie zapaści demograficznej, a w tym samym czasie kobiety, które nie mają komfortu pewności zatrudnienia na umowę o pracę (najlepiej jeszcze w państwowej instytucji), a mimo wszystko decydują się na rodzicielstwo, są permanentnie obrażane, wręcz poniżane. W tym, niestety, przez własny rząd, który prowadzi mało subtelną manipulację informacją.Władza przez cały czas eksploatuje wątek grupy mam, które albo zakładały działalność w ostatniej chwili, albo ją zawieszały na miesiąc, żeby potem wpłacić jedną maksymalną składkę na poziomie 3700 zł i potem korzystać ze świadczeń na poziomie 6000 zł przez rok. W ogóle nie wspomina się jednak o drugiej grupie, bardzo poszkodowanej przez obecny system, czyli mamach, które prowadzą działalność mniej niż dwa lata przed urodzeniem dziecka i wcześniej regularnie płaciły składki.

Na przykład, z bloga posła Tomasza Głogowskiego (rządząca PO) oraz z profilu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów można się dowiedzieć, że legendarne już 17,77 PLN zasiłku macierzyńskiego na miesiąc to nieprawda, bo świadczenie wynosi ok. 300 PLN. Sam fakt, że tego typu sformułowanie potrafi przejść komuś przez palce i klawiaturę komputera, jest samo w sobie przejawem patologii. Te 300 złotych (jakby miało to wystarczyć na utrzymanie niemowlęcia) prowadząca działalność gospodarcza mama dostanie jedynie wtedy, kiedy ją... zawiesi, narażając się na utratę klientów, zleceń i odcinając się zupełnie możliwości zarabiania. Jeśli zdecyduje się na utrzymanie firmy (żeby przeżyć lub jeśli zatrudnia pracowników), musi odprowadzać przecież składkę zdrowotną, czyli zostaje jej... kilkanaście zł., zależnie od miesiąca. Dzieje się tak już teraz, przed tzw. reformą. Oderwani od rzeczywistości urzędnicy zakładają, że już sam fakt posiadania firmy jest tożsamy z ogromnymi dochodami - „przecież na dziecko można było sobie zaoszczędzić”. Zapominają, że kobiety często są zmuszone do założenia działalności i w praktyce świadczą usługi na rzecz jednego tylko zleceniodawcy.

Z kolei minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził, że mamy prowadzące działalność gospodarczą powinny czuć się uprzywilejowane, bo w odróżnieniu od mam na etacie mogą dorabiać i wystawiać faktury, więc nie powinny narzekać. Dorabiać można do czegoś, co już się ma lub dostaje. Tu mówimy o zarobieniu od zera na siebie i dziecko. O tym, jak uciążliwe jest łączenie działalności gospodarczej z opieką nad noworodkiem, a potem niemowlęciem i jak skończy się relacja świadczeń między paniami zatrudnionymi na etacie, prowadzącymi działalność i bezrobotnymi, wspominał już poprzedni wpis. Liczne przedsiębiorcze mamy także wyraziły swoją opinię na ten temat wpisami w różnych mediach społecznościowych. Za podsumowanie najlepiej posłuży jeden z nich: skoro tak, to niech minister obetnie swoją pensję do 17,77 złotych, wypożyczy od kogoś z rodziny niemowlę i spróbuje sobie podorabiać. Osobnym kuriozum jest to, że opinie takie wygłasza polityk partii, której poparcie na cztery miesiące przez wyborami parlamentarnymi balansuje na granicy progu wyborczego.

Do tego dochodzą bardzo agresywne wpisy indywidualnych internautów. Ich język, niestety, często przypomina agresywną propagandę z okresu komunizmu., a mamy prowadzące działalność gospodarczą są traktowane jak wróg klasowy. Często przewija się wątek mniej lub bardziej prawdziwych oszustw, wyłudzeń, itp., padają sformułowania „jak chciałaś mieć dziecko, to sama za nie płać”, „macie firmy, to chyba mogłyście wcześniej pomyśleć”, „oczekiwanie, że państwo będzie płacić za czyjeś dzieci, to bezczelność” i podobne. Wszystko w kraju, w którym w mediach jako przykład polityki prorodzinnej i ratunek przed zapaścią demograficzną przedstawia się... metodę in vitro. A gdy dziecko już jest – martwicie się same. Bo dzieci traktowane są nadal jako osobista zachcianka kobiet. Widać to zresztą także w podejściu pracodawców – perspektywa ciąży, urlopów, zwolnień skutecznie zniechęca ich do zatrudniania płci pięknej na etat.

Sprawa zasiłków macierzyńskich dla pań prowadzących działalność gospodarczą przestała być (a może od początku nie była) kwestią kilkuset złotych miesięcznie, przeznaczanych na utrzymanie niemowlęcia przez rok. Jest sprawą dojrzałości mentalnej rządu i społeczeństwa w obliczu jednego z najważniejszych problemów przyszłości, czyli zapaści demograficznej. Jak na razie, rozwój wydarzeń nie napawa optymizmem w tym zakresie.

 

Tekst ukazał się na Forum Inicjatyw Bezpieczeństwo-Rozwój-Energia FIBRE.

Dawniej blog nosił tytuł "Realna analiza" i dotyczył głównie polityki międzynarodowej. Potem przejściowo pisałem o książkach, następnie znowu wróciłem do analiz politologicznych. Ponieważ jednak od pewnego czasu wykonuję je zawodowo, przez pewien czas poświęcony będzie tematom różnym. Osoby piszące pod pseudonimem i równocześnie atakujące dyskutantów oraz używające wulgaryzmów uznaje się niniejszym za pozbawione zdolności honorowej i banuje po pierwszym incydencie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka